Dziś (9 marca) przypada 32. rocznica kolejowej katastrofy, która mogła zagrozić całemu miastu. 9 marca 1989 roku na kolejowym nasypie przy ulicy Poleskiej w Białymstoku przewróciły się cztery wagony ze śmiercionośnym chlorem. Mimo dużego zagrożenia nie doszło wówczas do wycieku i zatrucia.
Co roku w miejscu, w którym wykoleiły się wagony przewożące zabójczy chlor, były organizowane uroczystości z udziałem mieszkańców. W tegoroczną rocznicę, ze względu na panującą epidemię koronawirusa, było inaczej. Obchody z udziałem mieszkańców nie zostały zorganizowane. Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski upamiętnił to wydarzenie i złożył kwiaty przy krzyżu-pomniku.
W nocy z 8 na 9 marca 1989 roku do Białegostoku wjechał pociąg towarowy z ZSRR. W skład pociągu wchodziło między innymi 12 cystern z ciekłym chlorem. Gdy transport przejeżdżał przez ulicę Poleską, z powodu pęknięcia szyny nastąpiła katastrofa. Cztery cysterny wykoleiły się, a następnie osunęły na pobocze torów. Każda zawierała od 43 do 52 ton ciekłego chloru. Śmiercionośna substancja mogła w każdej chwili wydostać się z przewróconych wagonów.
Ówczesne władze miasta przez kilka godzin trzymały w tajemnicy informację o wypadku. Dopiero po godz. 11.00 rozpoczęła się ewakuacja. Ustawianie wykolejonych cystern trwało od godz. 15.00 do 1.30. Akcję białostockich strażaków wspierała ekipa centralnej stacji ratownictwa chemicznego przy Rafinerii Płockiej. To, że nikt w tej katastrofie nie ucierpiał, wielu białostoczan uznało za cud.
Kamila Bogacewicz