Jedna z najpiękniejszych w Białymstoku – ulica Jana Kilińskiego po raz kolejny obchodziła swoje święto. W tym roku – pod hasłem „Czar lat 30.” Na chętnych czekało mnóstwo atrakcji, występów tanecznych i muzycznych. Wydarzenie zakończyła ciesząca się dużym zainteresowaniem „Potańcówka pod parasolami”.
Święto Ulicy Jana Kilińskiego rozpoczęło się w południe. Z myślą o mieszkańcach zostały przygotowane koncerty, wystawy i pokazy. W trakcie wydarzenia na scenie wystąpili m.in. Zespół Muzyki i Tańca Dawnego „Capella Antiqua Bialostociensis”, Ognisko Baletowe Domu Kultury „Śródmieście”, chór „Squillo” oraz zespół Zimne Dranie.
Imprezie towarzyszyły wystawy, działania plastyczne, zabawy dla dzieci. Mieszkańcy brali udział w specjalnych grach i warsztatach. Nie zabrakło także konkursu na stylizację modową z lat 30. oraz specjalnych promocji w restauracjach.
W wydarzeniu, poza Domem Kultury „Śródmieście”, wzięły udział: Muzeum Wojska, Galeria im. Sleńdzińskich, Galeria Sztuki Marchand oraz Muzeum Historii Medycyny i Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Zespół Szkół Technicznych i Ogólnokształcących z oddziałami integracyjnymi zorganizował pokaz mody i stoisko fryzjerskie, gdzie były wykonywane fryzury z lat 30.
Z okazji przypadającego w sobotę (27 maja) Dnia Samorządu Terytorialnego w trakcie Święta Ulicy Jana Kilińskiego (28 maja) białostoczanie zwiedzali Pałacyk Gościnny przy ul. J. Kilińskiego. Zastępcy prezydenta Białegostoku Przemysław Tuchliński oraz Adam Musiuk rozdawali mieszkańcom okolicznościowe lizaki. Imprezę na Kilińskiego zakończyła miejska zabawa taneczna – „Potańcówka pod parasolami”. Uczestników potańcówki odwiedził zastępca prezydenta Rafał Rudnicki.
Ulica Jana Kilińskiego jest jednym z tych miejsc w Białymstoku, które ma klimat prawdziwej starówki. Zamyka ją Pałacyk Gościnny Branickich, a w stylowych kamienicach stojących wzdłuż ulicy mieszczą się instytucje kultury i restauracje z ogródkami, które zawsze włączają się w obchody święta ulicy.
W czasach hetmana Branickiego dzisiejsza ulica Kilińskiego była polną ścieżką biegnącą wzdłuż pałacowych stawów. W latach 1766-77 wzniesiono Pałacyk Gościnny, w którym Izabela Branicka przyjmowała niektórych gości. Od strony kościoła stała też wozownia, którą na początku XIX wieku przekształcono w kamienicę, nazywaną przez białostoczan lożą masońską. Kolejne budynki zaczęły powstawać dopiero od połowy XIX wieku, kiedy już zlikwidowano stawy. Ulicę zaczęto wówczas nazywać Niemiecką. Wtedy zaczęły pojawiać się w tym miejscu restauracje, zakłady fotograficzne i hotele, wśród nich słynny Ritz. I choć dziś niewiele z tej dawnej świetności zostało, niepowtarzalny urok ulicy wciąż istnieje.
Kamila Bogacewicz